W rodzinie męża tradycyjnie w Zielone Świątki smażą jajecznicę na ognisku. W niedzielę z całą rodzinką pojechaliśmy na ten smakołyk do siostry męża. Podróżowaliśmy z przesiadkami :), to znaczy najpierw samochodzikiem do dziadków, potem wskoczyliśmy na rowerki by podziwiając okolicę trafić do celu (malutka podróżowała z nami siedząc wygodnie w foteliku). I tutaj muszę pochwalić teściową :), która pokonała z nami na rowerku ponad 11 km (w jedną stronę), a podjazdów było całkiem sporo.
Dzięki kondycji babci, która robiła za silnik traktorka :), dzieciaki mogły poczuć wiatr we włosach, a rodzice wylegiwać się na słoneczku.
Po szaleństwach, pojedzeni, wypoczęci, wsiedliśmy na rowerki, by zmierzyć się z kilometrami w drodze powrotnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz